Aktualności

Biegać można wszędzie!


27 kwietnia 2013 r., sobota, godz. 9.30, miejsce: bieżnia lekkoatletyczna za LO im. Broniewskiego – moje pierwsze kroki w bieganiu. Kolega Piotrek Grzeszczyk wysłał mi na facebooku zaproszenie do udziału w zajęciach biegowych w ramach „Biegam, bo lubię”. Zastałem tam grupę ok. 15 osób w różnym wieku od bardzo młodych, po wiek średni. Dziewczyn niewiele, dwie-trzy, umiejętności podobnie jak wiek – bardzo zróżnicowane, od zupełnych początków, po już kilkuletnie doświadczenie. Pogoda sprzyjała, wreszcie w miarę ciepło i nie padał deszcz, niebo nieco zachmurzone.

Prowadzący zajęcia Kazik Jaros (duże doświadczenie trenerskie i pedagogiczne) szybko nawiązał kontakt z grupą. Truchtamy kilka okrążeń po bieżni, niestety jej stan ma wiele do życzenia. Bieżnia pokryta ceglaną mączką, bardziej przypominała polną drogę w lesie niż bieżnię najlepszego stadionu lekkoatletycznego w Ostrowcu Św. Powierzchnia nierówna i błotnista, a jej zewnętrzna część zarośnięta trawą. To w tym miejscu są plany budowy „prawdziwego” stadionu lekkoatletycznego z bieżnią tartanową i całą infrastrukturą. Przydały się taki obiekt w mieście, w dobie wielkiego amatorskiego bumu biegowego. Hal sportowych mam wrażenie, że jest już nadmiar, podobnie „orlików”. Słyszałem, że ma powstać następna hala. Wiem, że Ostrowca nie stać na kolejny kosztowny obiekt sportowy, szkoda tylko utalentowanego pokolenia, które nie wykorzysta swojej szansy.
Po truchcie robimy fantastyczne ćwiczenia rozciągające, które naruszyły moje sztywne ciało. Kazik Jaros jest tutaj mistrzem. To po nich miałem następnego dnia zakwasy. I na końcu znów bieg wokół stadionu w swoim tempie i w ilości dostosowanej indywidualnie. Niestety, udzieliła mi się żyłka rywalizacji, ale już po trzech okrążeniach ciało miało dość. Jednak najważniejsze było to, że zacząłem biegać i wiedziałem, że jest to sport dla mnie!

Sobotnie spotkanie wyzwoliło u mnie chęci regularnego biegania, postanowiłem, że we wtorki czwartki i soboty trenuję. Została do ustalenia tylko jedna kwestia – w jakich godzinach? W poniedziałki, środy i piątki, w godzinach wieczornych regularnie chodziłem na siłownię, nie mogłem sobie pozwolić na kolejne zajęte wieczory, przecież jest także normalne życie: dom, przyjaciele i znajomi. Nie da się ze wszystkiego zrezygnować! Znalazłem rozwiązanie będę biegał rano, przed pracą. Po analizach stwierdziłem, że jest to możliwe. Wstaję więc o godz. 5, szybka toaleta,, żeby się obudzić, wskakuję w rzeczy do biegania, 5-6 minutowa rozgrzewka (krążenie kolan, krążenia bioder, rozciąganie uda w pozycji stojącej) i ruszam. Trasę mam tą samą, wzdłuż ulicy Iłżeckiej, do pętli autobusowej lub dalej, w zależności od mojego planu treningowego. Po kilku tygodniach, ranne wstawanie nie stanowiło już problemu, musze się tylko kłaść w miarę wcześnie, tzn. nie później niż o godz. 22.30 ( niestety, nie zawsze mi się to udaje). Gdy wyjeżdżam na szkolenia czy do rodziny zabieram także sprzęt do biegania - biegać można wszędzie!

Prawdziwą motywacją dla mnie do biegania był Test Coopera, który był przeprowadzony na kolejnych zajęciach „Biegam, bo lubię” w dniu 18 maja 2013 r. Zajęcia w ramach tej akcji są przeplatane różnorodnymi testami, które jesienią mają być powtórzone. Było już bieganie na 1km, test Coopera, bieganie na 100 m, ze startem w blokach startowych. Jesienią sprawdzimy czy nasze bieganie dało efekty, czyli czy poprawimy wyniki. Takie testy podwójnie motywują, nutka rywalizacji i czas, zmuszają ciało maksymalnego wysiłku.
Tak też było z testem Coopera. Kilkanaście osób, które jak w każdą sobotę zebrały się na bieżni za III LO dowiedziało się, że na dzisiejszych zajęciach, oczywiście po rozgrzewce i rozciąganiu będziemy biegać test wytrzymałościowy, tzw. Test Coopera!

Zostaliśmy podzieleni na dwie grupy, wybrałem grupę „mocniejszą”. W tym dniu Kazik Jaros miał dwie młode asystentki do pomocy. Bieżnia została podzielona na odcinki 100 metrowe, aby łatwiej było zmierzyć przebytą odległość. Pogoda w tym dniu nie pomagała w bieganiu, było bardzo gorąco. Bieżnia, którą skrytykowałem wyżej za jej stan, była wyrównana (kilka dni wcześniej odbyły się tam zawody sportowe), niestety zabronowano ją na sucho i pył z mączki ceglanej, przy każdym kroku, unosił się prawdziwymi obłokami. Biegało się wprawdzie jak po trawiastym kobiercu, ale w kłębach ceglastego pyłu, doskwierał tego dnia także upał. Każdy sprawdzian wywołuje emocję – adrenalina zrobiła swoje. Po sygnale startowym ruszyliśmy, najmocniejsi w stawce popędzili ostro do przodu, z pod ich butów unosił się obłok pyłu, który na razie nie przeszkadzał. Ruszyłem także mocno, próbując utrzymać tempo, mocniej doświadczonych kolegów, starałem się liczyć przebyte okrążenia, ale wkrótce się zgubiłem. Czas płynął bardzo wolno, niby tylko 12 minut, coraz trudniej łapałem oddech, próbując utrzymywać tempo, czarne myśli kołatały mi w głowie: myślałem, że to już koniec, nie przebiegnę ani metra więcej, ale mimo czarnych myśli, siłą woli biegłem dalej, aż wreszcie usłyszałem komendę stop. Każdy z biegaczy zatrzymał się i czekał na zmierzenie dystansu. Brakowało tchu w piersiach, pył pokrywał spocone ciało, ale byłem szczęśliwy, że to już koniec testu. Spokojnie czekałem na wynik, który przeszedł moje najśmielsze oczekiwania: 2900 metrów w ciągu 12 minut! Po odczytaniu wyniku w tabeli dla mojej grupy wiekowej, już 2500 stanowiło bardzo dobry wynik! Byłem z jednej strony szczęśliwy, ale tez mocno zaskoczony. Test Coopera zachęcił mnie do startu w biegu na 5 km, w ramach „Polska Biega”.
cdn

2013-07-09 21:12 | Autor: Piotr Dasios